sobota, 8 stycznia 2011

Dlaczego nie Sneijder, a "galaktyczna" trójka Barcy ?

Złota Piłka, dlaczego dla jednego z trzech zawodników Barcelony (Messi, Iniesta, Xavi), a nie dla Sneijder'a ? Finałowa Gala wręczenia Złotej Piłki już tuż tuż, a wiele osób zadaje sobie nadal to samo pytanie, dlaczego nie ma "na pudle" holendra, przecież to on prowadził Holandię do finału w RPA, to on prowadził Inter i poprowadził go do zwycięskiego boju w finale Champions League, bądź co bądź ale na symbolicznym dla niego Santiago Bernabeu. Brak jego osoby w czołowej trójce był dla mnie tuż po ogłoszeniu pierwszej trójki trochę "dziwny" gdyż w porównaniu z Messim na papierze to holender wygrywa, w mojej opinii 2-0. Dlaczego 2:0 zapytacie ? Sneijder wygrał LM i zagrał w finale MŚ, a Messi ? Zaznaczę że nie czynię porównań z Xavim czy Iniestą bo ten wynik byłby zdecydowanie bardziej porównywalny (odpowiednio 2-1 dla Sneijdera oraz 2-2 z Iniestą). Jednak po dłuższych przemyśleniach doszedłem do wniosku że jego brak na podium mogę sobie dosyć łatwo wytłumaczyć. Nie bez powodu w temacie napisałem o "galaktycznej" trójce (i to beż żadnych skojarzeń z drużyną z Madrytu). To jak gra klub z FC Barcelona pod wodzą Messiego, Iniesty oraz Xaviego każdy zainteresowany tematem Złotej Piłki zapewne wie. Wystarczyło mi abym popatrzył chociażby na ostatnie Gran Derbi a w moich oczach Sneijder blednie. Ktoś powie "o czym on pisze", "co on wypisuje", "porównuje całą drużynę do jednego zawodnika", "trzech na jednego", ale czy ten sport to nie jest gra zespołowa która aby nie uśpić widza powinna być widowiskowa, prowadzona szybko, z polotem. Powiecie fan Barcelony, nie jestem wielkim fanem Barcelony jak również Interu Mediolan klubu w którym występuje Sneijder. Natomiast jestem wielkim zwolennikiem efektownego futbolu, jego wyższość nad efektywnym jest dosyć spora. Mając do wyboru spędzenie wieczoru przed telewizorem oglądając mecz Barcelony bądź Interu, zdecydowanie wybiorę ten Barcelony, i nie będę chyba jedyny który dokonałby takiego wyboru. W jednym zapewne przyznacie mi racje, oceniłem tą sytuacje na bazie własnych upodobań, własnego gustu, a jak wszyscy wiemy o nich się nie dyskutuje. Kto wie, może podobnie jak ja myśleli Ci co wybierali finałową trójkę.

20. kolejska Angielskiej Premier League

20. kolejska Angielskiej Premier League

Autorem artykułu jest Dominik Komorowski



Właśnie skończyły się trzy ostatnie mecze 20. kolejki angielskiej Premier League. Chelsea Londyn wygrała skromnie 1:0 z Bolton Wanderers. Gola w 61. minucie spotkania zdobył Florent Malouda po podaniu Drogby.

Dzięki temu zwycięstwu zespół z Londynu awansował na 4. miejsce w tabeli.


W drugim meczu Arsenal tylko zremisował na wyjeździe z Wigan Athletic 2:2. Bramke dla Wigan zdobył Watson w 18. minucie z karnego oraz samobójcze trafienie zaliczył Squillaci w 81. minucie. Dla Arsenalu strzelał Arszawin (40 min) i Bendtner (44 min). W klubie ze stolicy 90 minut rozegrał reprezentant Polski Łukasz Fabiański.

W ostatnim meczu dzisiejszego wieczoru doszło do niemałej sensacji. Piłkarze Liverpoolu przegrali na Anfield Road 0:1 z przedostatnią w tabeli drużyną Wolverhamtpon. Bramkę dla gości na wagę 3 punktów zdobył Ward w 56. minucie meczu.

Wczoraj Manchester United zremisował na wyjeździe z Birmingham City 1:1. Man U wyszedł na to spotkanie bez kontuzjowanego Naniego który leczy kontuzję biodra. Mimo tego prowadzili od 58. minuty 1:0. Wydawało się, że takim wynikiem zakończy się spotkanie, lecz niespodzianke sprawił nam Lee Bowyer, strzelając gola w 90. minucie na 1:1.

Dla "Czerwonych Diabłów" był to siódmy wyjazdowy remis w tym sezonie. Mimo to prowadząc w tabeli ligi angielskiej mając 38 punktów. Tyle samo ma Man C, lecz United mają 2 zaległe mecze.
Cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział Tomasz Kuszczak.

Wyniki 20. kolejski Premier League:

Manchester City 4 - 0 Aston Villa
Stoke 0 - 2 Fulham
Sunderland 0 - 2 Blackpool
Tottenham 2 - 0 Newcastle
West Brom 1 - 3 Blackburn
West Ham 1 - 1 Everton
Chelsea 1 - 0 Bolton
Wigan 2 - 2 Arsenal
Liverpool 0 - 1 Wolves

Więcej info: zapraszam na bloga: http://dominik-pilkanozna.blogspot.com/

---

http://dominik-pilkanozna.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Piłkarskie podsumowanie roku 2010!!!

Piłkarskie podsumowanie roku 2010!!!

Autorem artykułu jest Krzysztof Kubacki



Mistrzostwa Świata w RPA , Liga Mistrzów oraz świetne występy Lecha Poznań w Lidze Europejsckiej pod dyktando tych wydażeń minął ostatni rok w futbolu, był to rok naprawde udany i bogaty w wielkie emocje piłkarskie.

Rok 2010 był bogatym rokiem jeśli chodzi o piłkę nożna zarówno klubowo jak i na szczeblu reprezentacyjnym. Główną impreza minionego roku były oczywiście Mistrzostwa Świata w RPA odbywające się w czerwcu i na początku lipca. Po raz pierwszy taka impreza zagościła na kontynencie afrykańskim wzbudzając tym samym wielkie emocję. Sama impreza stała na wysokim poziomie, zarówno piłkarskim jak i organizacyjnym (pomijając wuwuzele kompletnie przeszkadzające oglądać w telewizji mecze). Głównymi bohaterami imprezy i zarazem jej triumfatorami byli oczywiście Hiszpanie, którzy sięgnęli po ten tytuł pierwszy raz w historii pokonując w wielkim finale Holendrów po dogrywce 1-0 , bramkę na wagę tytułu strzelił Andres Iniesta. Niestety jak każda impreza przynosi nam rozczarowania, nie inaczej było i teraz. Do największych rozczarowań należy wymienić występ obrońców tytułu Włochów oraz Francuzów, którzy zakończyli udział w mistrzostwach na fazie grupowej.

Podsumowując ten rok pod kontem reprezentacji nie da się wspomnieć o naszej polskiej kadrze prowadzonej przez Franciszka Smudę. Brak awansu na mistrzostwa świata oraz bardzo słabe wyniki w meczach towarzyskich nie napawają optymizmem przed kolejnym 2011 rokiem, jednakże selekcja którą przeprowadza trener reprezentacji wydawać by się mogła, że zmierza w dobrym kierunku co pokazał mecz na koniec roku z Wybrzeżem Kości Słoniowej wygranym przez nasz zespół w stosunku 3-1.

Kończący się rok w piłce klubowej był rokiem zdominowanym przez Inter Mediolan klub prowadzony przez Portugalczyka Jose Murinho wygrał wszystko co było do wygrania w klubowej piłce Ligę Mistrzów, Mistrzostwo Włoch jak również Klubowe Mistrzostwa Świata. Przez cały rok również pasjonowaliśmy się pojedynkami toczącymi w lidze hiszpańskiej pomiędzy Barceloną a Realem Madryt. Lepiej z tych potyczek wychodziła Barcelona która nie dość, że sięgnęła po tytuł Mistrza Hiszpanii to na domiar złego dwa razy pokonała Real w lidze i to w ostatnim meczu na jesień, aż 5-0 upokarzając wielki Real Madryt.

Jeśli chodzi o polską piłkę klubową to cały rok zdominował Lech Poznań, zespół prowadzony przez Jacka Zielińskiego (którego pod koniec sezony zastąpił Jose Mari Bakero) spisywał się bardzo dobrze w lidze polskiej sięgając po tytuł. Niestety świetna gra nie przełożyła się na awans do Ligi Mistrzów do której mistrz polski próbuje się dostać nieskutecznie od 14lat. Na otarcie łez dla Lecha pozostała Liga Europejska i tu o dziwo mistrz polski spisywał się wręcz rewelacyjnie. Po losowaniu grup Lech trafił do grupy śmierci z takimi tuzami piłkarskimi jak Manchester City, Juventus Turyn czy nieco słabszy FC Salzburk. Każdy nie dawał Lechowi najmniejszych szans z takimi drużynami a Lech po raz kolejny udowodnił, że w piłkę nie grają ogromne pieniądze i marki tylko ludzie i z 10pkt na koniec wyszedł z 2 miejsca z grupy ustępując tylko Manchesterowi City gorszą różnicą bramek. Miejmy nadzieję że w przyszłym roku Lech równie udanie będzie reprezentował nasza piłkę klubową na arenie europejskiej.

Życzę wszystkim kibicom piłkarskim dużo wrażeń i emocji w przyszłym piłkarskim roku 2011!!!!!

Pozdrawiam

---

http://kynek2-pilkanozna.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

21 Kolejka angielskiej barclays premier league

21 Kolejka angielskiej barclays premier league

Autorem artykułu jest Krzysztof Kubacki



Piękne gole i spore emocje w kolejnej kolejce algielskiej ekstraklasie. Na szczycie tabeli bez zmian prowadzi ManU, drugi jest Man City a trzeci Arsenal.

Manchester United obronił pozycję lidera angielskiej ekstraklasy wygrywając na wyjeździe z West Brom 2-1. Gola dającego prowadzenie ManU strzelił już w 3 minucie Rooney, gospodarze szybko doprowadzili do wyrównanie w 14 minucie przepięknym strzałem z woleja popisał się James Morrison nie dając żadnych szans polskiemu bramkarzowi Tomaszowi Kuszczakowi. W drugiej połowie gra była wyrównana, znakomitą sytuacje mieli gospodarze lecz nie wykorzystali rzutu karnego po faulu Ferdinanda. A jak w futbolu często się zdarza nie wykorzystane sytuacje lubią się mścić i w 75 minucie tyle co wprowadzony Javier Hernandez strzelił głowa dając zwycięstwo czerwonym Diabłom oraz kolejne 3 pkt. W innym sobotnim meczu Arsenal Londyn w którym bramki broni Łukasz Fabiański pokonał Birmingham 3-0 a polski bramkarz zebrał dobre noty za to spotkanie popisując się kilkoma niezłymi interwencjami. Wicelider Manchester City pokonał 1-0 Blackpool, jedynego gola strzelił w 34 minucie Adam Johnson.
Ogromne emocje towarzyszyły niedzielnemu meczowi pomiędzy Chelsea a Aston Villa. Mecz ostatecznie zakończył się remisem 3-3 ale w końcówce mieliśmy istny Horror, w ostatnich 7 minutach padły 3 gole najpierw Didier Drogba doprowadził do stanu 2-2, pięć minut później John Terry dał gospodarzą prowadzenie i gdy wydawało się, że gospodarze dowiozą wynik do końca w doliczonym czasie gry Ciaran Clark dał gościom zasłużony remis.

Komplet wyników 21 kolejki:

1. West Bromwich Albion 1 - 2 Manchester United

2. FC Liverpool 2 - 1 Bolton Bolton Wanderers

3. Manchester City 1 - 0 Blackpool FC

4. Stoke City 2 - 0 Everton

5. Sunderland 3 - 0 Blackburn Rovers

6. West Ham United 2 - 0 Wolves Wolverhampton Wanderers

7. Tottenham Hotspur 1 - 0 Fulham

8. Birmingham City 0 - 3 Arsenal Londyn

9. Chelsea Londyn 3 - 3 Aston Villa

10. Wigan 0 - 1 Newcastle

---

http://kynek2-pilkanozna.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

17 KOLEJKA PRIMERA DIVISION - Barcelona ucieka, Real nie daje za wygraną!

17 KOLEJKA PRIMERA DIVISION - Barcelona ucieka, Real nie daje za wygraną!

Autorem artykułu jest Krzysztof Kubacki



Pewne zwycięstwa faworytów. FC Barcelona dalej z przewagą 2pkt nad Realem Madryt w batalii o tytuł Mistrza Hiszpanii i tak będzie zapewne do końca sezonu..

17 kolejka przebiegła bez niespodzianek. Zajmująca fotel lidera FC Barcelona odniosła łatwe zwycięstwo z 17 drużyną Premiera Division Levante.Od samego początku Barcelona narzuciła własny styl gry. Już w 7 min. Iniesta próbował strzelić gola ale wspaniałą interwencją popisał sie Reina.Od czasu do czasu goście próbowali skonstruować jakiś atak ale kiedy dochodzili do sytuacji bramkowych nie potrafili ich wykorzystać. Odziwo pierwsza połowa spotkania zakończyła sie wynikiem 0-0. Tuż po przerwie Barcelona strzeliła pierwszego gola a dokładniej Pedro w 47min umieścił piłkę w siatce. Pedro zdobył swoją 2 bramkę w 59min nie dając szans bramkarzowi gości, była to 10 bramka 23-letniego napastnika w sezonie. Ostatecznie Barcelona wygrała z Levante 2-1 a honorową bramkę dla Levante zdobył w 80 min. Stuani.

W drużynie mistrza Hiszpani zabrakło 3 podstawowych zawodników: L.Messiego, G.Pique, i C.Puyola.

W innym meczu na szczycie zmierzyły sie drużyny Valencii i Espanyolu.Zajmująca 4 miejsce Valencia w 29 min obieła prowadzenie po strzale głowa z rzutu rożnego Aduriza. Niestety w 45 min błąd popełnił Costa i wpakował piłkę do własnej bramki. Grająca w 10 Valencia po składnej akcji w 90+2 min strzeliła zwycięskiego gola a jej autorem był Mata. Valencia odniosła zasłużone zwycięstwo.

Najbrutalniejszy mecz odbył sie na stadionie San Mames gdzie w meczu pomiędzy Athletic Bilbao a Deportivo La Coruna sędzia pokazał aż 3 czerwone kartki.

17 kolejkę Primera Division kończył mecz pomiędzy drużynami Getafe a Realem Madryt. Jak się można było spodziewać Real wygrał ten mecz. Już po 20 min Real prowadził 2-0 po bramkach C.Ronaldo i M.Ozila. W 29 min. kontaktową bramkę strzelił Parejo.Po przerwie kolejną bramke dołorzył Ronaldo. To już 20 bramka Portugalczyka w obecnym sezonie.W końcówce zrobiło się gorąco najpierw czerwoną kartke obejrzał Arbeloa a 3 min pózniej rozmiary porażki zmniejszył Albin. Mimo dobrej gry w końcówce zespołu gospodarzy nie udało się doprowadzic do remisu i Real wywiózł cenne 3pkt.

Komplet wyników 17 kolejki:

- Athletic Bilbao 1-2 Deportivo La Coruna

- FC Barcelona 2-1 Levante

-Gijon 1-2 Malaga

-Sevilla 1-0 Osasuna

-Valencia 2-1 Espanyol

-Atl. Madryt 0–0 Santander

-Mallorca 3-0 Hercules

-Villarreal 2-0 Almeria

-Zaragoza 2-1 Real Sociedad

-Getafe 2 -3 Real Madrid

---

http://kynek2-pilkanozna.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Postać roku w Legii

Postać roku w Legii

Autorem artykułu jest SOGAS



Jak roztrzygnął sie wybór człowieka roku w warszawskiej Legii. Czy wybór był właściwy, czy było w kim wybierać, bo patrząc na postawę drużyny na wiosnę i jesień nie wyglądało to zbyt różowo.

W tym roku kibice stołecznej drużyny w konkursie serwisu internetowego mieli do wyboru trzy warianty:
- Jan Mucha
- Paweł Kosmala
- nikt na to nie zasłużył

Dużą przewagą głosów zwyciężył Jan Mucha, który de facto pożegnała się ze stolicą w letnim okienku transferowym. Teraz broni barw angielskiego Evertonu. Broni to za dużo powiedziane, ponieważ notorycznie broni swojego miejsca na ławce rezerwowej. Jednak dokonania w polskiej Ekstraklasie wystarczyły do tego aby większość kibiców zapamiętała co dla stołecznego zespołu zrobił. No a zrobił tylko w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu to zo nie zrobiło tego trzech bramkarzy razem wziętych w rundzie jesiennej obecnego sezonu - co takiego? - ano bronił dostępu do legijnej bramki. I choć z zespołem nie wywalczył Mistrza Polski ani nawet nie zajął miejsca premiowanego grą w europejskich pucharach, to w tamtym okresie zespół Legii tracił najmniej bramek w lidze, czego nie da się powiedzieć o brakarzach w sezonie obecnym. Gdyby nie Jan Mucha Legia pewnie byłaby jeszcze niżej niż 4 miejsce w poprzednim sezonie. To pokazuje jak daleko jeszcze do doskonałości, gdzie o wyniku meczu nie decydują napastnicy tylko bramkarze.

Miejsce drugie - nikt na to nie zasłużył - ciężko się z tą propozycją nie zgodzić, bo tak naprawdę oprócz budowlańców to przy Łazienkowskiej 3 nikt się specjalnie nie wyróżnił tym żeby przynieść chwałę swojemu klubowi. Wyjątek stanowią jedynie kibice ale to temat do innych rozważań.

Trzecie miejsce - Paweł Kosmala - prezes Legii Warszawa. Jak zawsze i tu zadziałała zasada nie pochlebiaj za bardzo swojemu szefowi bo staniesz się lizusem. Na szefa głosowali chyba tlko pracownicy klubu, bo ile głosów może dostać osoba która ma przymknięte oczy i uszy na działania pana Miklasa i Jóźwiaka. Ale praca tych panów też zstanie poruszona w innym temacie.


Oby w tym roku lista nominowanych postaci w Legii wyglądała następujaco: Trener Maciej Skorża (za zdobycie mistrzostwa Polski), jeden z napastników (za króla strzelców) i prezes klubu (za otworzenie narządów zmysłów)

---


Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga.
Sogas


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

COPA DEL REY- rewanżowe mecze 1/8 finału

COPA DEL REY- rewanżowe mecze 1/8 finału

Autorem artykułu jest Dzinek



Zgodnie z oczekiwaniami faworyci nie zawiedli. Do kolejnej fazy Pucharu Króla awansowały drużyny prowadzone przez Mourinho i Guardiole Real Madryt i Fc Barcelona

W srode i czwartek zostały rozegrane mecze 1/8 finału Copa del Rey. Najciekawiej zapowiadał sie mecz pomiedzy Ath.Bilbao a FC Barceloną. W pierwszym meczu na Camp Nou Barca zremisowała bezbramkowo,i aby wejsc musiała wygrać lub zremisowac bramkowo.Josep Guardiola wystawił prawie najmocnieszy skład w którym nie zabrakło ani Messiego ani Villi czy Xaviego. Ath Bilbao broniło sie dzielnie,ale składną akcje w 75 min. zagrali Xavi,Messi i Abidal a ten ostatni skierował piłke do siatki. Ath. wzieło sie do odrabiania strat i 10 min pózniej strzeliło wyrównującego gola a jej autorem był Llorente. Pomimo ataków w końcówce spotkania Barcelonie udało sie zremisowac i awansowac do ćwierćfinału pucharu króla.

W innym meczu Deportivo la Coruna podejmowało 2 ligowy zespół Córdoba CF. W pierwszym meczu Deportivo na wyjeżdzie zremisowało 1-1 i było w dobrych nastrojach przez zblizającym sie rewanżem.Nikt nie spodziewał sie że ten mecz bedzie istnym horrorem. Cordoba nie przestraszyła sie rywala i grała jak równy z równym,a w 86 min Arteaga strzelił bramke dającą prowadzenie gością i awans do ćwierćfinału.W 90 min spotkania kibicą zaczęło mocniej bić serce a niektórym włosy stanęły dęba kiedy Tena otrzymał czerwoną kartke a sędzia wskazał na 11metr.Do piłki podszedł rezerwowy Adrian który pewnie wykorzystał rzut karny dajac dogrywke i nadzieje Deportivo. Grająca w 10-tke Cordoba broniła sie dzielnie ale w 102 min. zabrakło sił i Adrian strzelił swoją 2 bramke. Cordoba rzuciła sie do ataku nie miała nic do stracenia, lecz w 120min sedzia podyktował drugi juz w tym meczu rzut karny który pewnie wykorzystał Adrian kompletując Hat-trica.Deportivo w meczu mrożącym krew w żyłach wygrywa 3-1 i awansuje do ćwierćfinału.

W ostatnim srodowym meczu Sevilla wygrała 3-0 z Malagą i również przeszła do kolejnej fazy rozgrywek.

Czwartkowe mecze przyniosły kilka niespodzianek Betsi pokonał na wyjeżdzie 3-1 Getafe które żegna sie juz w 1/8 Copa del Rey.

Z małą niespodzianą natomiast w ostatnim meczu Copa del Rey zakończył się mecz pomiedzy Levante a Realem Madryt. Real z przewagą 8 bramek z pierwszego meczu przystąpił do meczu w całkiem rezerwowym składzie. Zabrakło miedzy innymi C.Ronaldo, Ozila, Di Marii.W tym rezerwowym składzie Real uległ Levante 2-0.Pierwsza bramka padła po błedzie Gago który zagrał ręką we własnym polu karnym.Jedenastke pewnie wykorzystał Xisco była to 62min spotania.W 76 min Kaka mógł doprowadzic do remisu ale piłka po strzale głową udrzyła w poprzeczkę. W 86 min z rzutu wolnego pięknym strzałem popisał sie Sergio i ustalił wynik spotkania. Real Madryt w dwumeczu wygrywa 8-2 i awansuje do ćwierćfinału gdzie zmierzy sie z odwiecznym rywalem jakim jest Atl. Madryt.

Komplet wyników 1/8 Copa del Rey

Athletic Bilbao 1-1 Fc Barcelona (0-0)

Deportivo La Coruna 1-1(3-1)p.d Cordoba (1-1)

Malaga 0-3 Sevilla (3-5)

Getafe 1-3 Real Betis (2-1)

Mallorca 3-4 Almeria (3-4)

Villarreal 4-2 Valencia (0-0)

Espanyol 1-1 Atl.Madryt (0-1)

Levante 2-0 Real Madryt (0-8)

---

http://kynek2-pilkanozna.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ekstraklasa za silna dla Lecha Poznań?

Ekstraklasa za silna dla Lecha Poznań?

Autorem artykułu jest Maciej Kowalski



Po zdobyciu mistrzostwa Polski wszyscy liczyli, iż Lech Poznań wzmocniony w letnim oknie transferowym będzie walczył o najwyższe cele, w tym ponowny tytuł najlepszej drużyny najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Niestety ektraklasa szybko zweryfikowała te cele, które okazały się nieosiągalne dla wąskiej ławki Lecha.

Nowy sezon Ekstraklasy dla drużyny Kolejorza miałbyć przełomowym nie tylko na ligowym podwórku, ale także na arenie międzynarodowej. Drużyna z Poznania mimo straty najlepszego strzelca Roberta Lewandowskiego miała jako pierwsza drużyna od kilkunastu lat przebić się przez elminacje do ligi mistrzów i dołączyć do najbardziej elitarnych rozgrywek. W osiągnięciu tego celu miał pomóc powracający po wielu latach spędzonych w Bundeslidze Artur Wichniarek, który miał godnie zastąpić Lewego. Niestety Liga Mistrzów podobnie jak w poprzednich lata nie była pisana polskiemu zespołowi, który poległ w trzeciej rundzie eliminacyjnej w pojedynku z mistrzem Czech. Ta porażak dla Lecha miała być jeszcze większym impulsem do lepszej gry w lidze oraz Lidze europejskiej, do której Lech awansował automatycznie odpadając z eliminacje ligi mistrzów. Niestety choć w europejskich pucharach Kojorz poradził sobie wyśmienicie, to Ekstraklasa okazała się dla niego zbyt wymagająca. I tak zespół z Poznania na półmetku rozgrywek znalazł się na odległym 11 miejscu przegrywając z takimi rywalami jak Zagłębie Lublin, czy Ruch Chorzów. Strata jedenastu punktów do lidera może okazać się nie do odrobienia, przez co europejskie puchary na następny sezon oddalaja się coraz bardziej. Dlatego też Ekstraklasa dla drużyny z Poznania jest już raczej przegrana i teraz zespół z Lecha musi skupić się na jak najlepszym wyniku w lidze europejskiej oraz wywalczeniu pucharu polski, który jest najkrótszą drogą do europejskich rozgrywek. Jednak osiągnięcie tych celów będzie możliwe tylko w momencie, kiedy na ławce Lecha pozostaną gracze występujący w pierwszej jedenastce w poprzedniej rundzie, a dołączą do nich równie klasowi zawodnicy.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Przyszłość Lecha Poznań w Europie

Przyszłość Lecha Poznań w Europie

Autorem artykułu jest lewinio



W artykule tym przedstawiam państwu jak według mnie wyglądają szanse Lech Poznań na grę w europejskich pucharach w obecnym a także w przyszłym sezonie.

Witam wszystkich.

Chciałbym dziś pokrótce omówić szanse Lecha Poznań w obecnych rozgrywkach ligowych jak i pucharowych i jak to się przełoży na przyszły sezon europejskich pucharów. Wybrałem akurat ten klub gdyż jak wiadomo od jakiegoś czasu(dokładnie od 2 lat) to właśnie piłkarze Lech w godny sposób reprezentują Polskę w europejskich pucharach.
W obecnym sezonie piłkarze trenera Bakero w lidze nie prezentują się najciekawiej. W 15 spotkaniach zgromadzili ledwie 19 punktów i tracą do lidera(Jagiellonia) 11 punktów. Biorąc pod uwagę że do końca sezonu pozostało co prawda jeszcze 15 kolejek , oraz fakt jak wyrównana jest liga w górnej części tabeli i jak ciężko gra się na wyjazdach nie daję zbyt dużych nadziei na obronę tytułu mistrza Polski piłkarzom z Poznania. Wobec takiej sytuacji szanse na zapewnienie sobie gry w przyszłorocznych pucharach mogą zdobyć na 2 sposoby: zwycięstwo w Pucharze Polski lub zwycięstwo w lidze europejskiej. Według mnie zarówno trener jak i działacze a przede wszystkim piłkarze powinni skupić się właśnie na tych dwóch imprezach, a w szczególności na tej pierwszej.
W pucharze Polski najbliższym przeciwnikiem Kolejorza będzie Polonia W-wa. Na pewno jest to klub do ogrania, tym bardziej że prezes Wojciechowski znowu chce zmienić trenera(Paweł Janas nie osiąga wyników) a jak wiadomo częste zmiany trenerów przekładają się na grę zespołu. Nie można zapomnieć o Jose Bakero który też będzie chciał udowodnić prezesowi Wojciechowskiemu ze niesłusznie zwolnił go po 5 kolejkach z Polonii gdy ta prowadziła w lidze. Z kolei w lidze europejskiej Lech trafił na Bragę. Klub z Portugalii który w tym sezonie potrafił zwyciężać Sevillę na wyjeździe 4:3 czy Arsenal u siebie 2:0. W takiej sytuacji piłkarze z Wielkopolski nie wystąpią raczej w roli faworytów w dwumeczu, a jak wiemy w takiej roli czują się najlepiej. Grają bez obciążenia psychicznego przez co ich akcje są szybkie, dokładne i skuteczne o czym przekonał się Juventus Turyn czy Manchester City. Oczywiście po ewentualnym przejściu Bragi, na dalszej drodze do finału będą czekać coraz silniejsze drużyny, ale historia nie raz pokazywała ze w futbolu nie zawsze wygrywa silnijeszy, a do finału nie zawsze dochodzą faworyci.
W europie w większości mamy teraz przerwę w rozgrywkach. A jak mamy przerwę to mamy otwarte okienko tranferowe w którym już szeregi Kolejorza opuścili Peszko i Tshibamba. Ale o ile Peszko stanowił o sile klubu o tyle Tshibamba był jedynie rezerwowym które nie potrafił wykorzystywać dawanych mu szans. Myślę ze po odejściu Peszki wieksze szanse na grę będą otrzymywać Kiełb i Możdżeń, którzy potrafią grać w piłkę co udowodnili nie raz. Wydaje mi się że działacze klubu przy Konwiktorskiej zatrzymają do końca sezonu Rudnevsa w składzie który jeszcze ma czas na europejską karierę. Dodając do tego fakt ze Lech na pewno pozyska nowych piłkarzy (kupno Ślusarskiego oraz zainteresowanie Woląkiewiczem) mogę jasno stwierdzić że są duże szanse na oglądanie piłkarzy w niebieskich strojach w europejskich pucharach w przyszłym sezonie.

Pozdrawiam

---

Zapraszam na mój blog http://sport-lewinio.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Przegląd orłów Smudy

Przegląd orłów Smudy

Autorem artykułu jest Sławek Oduliński



Spotkanie Polski z Bośnią i Hercegowiną, to starcie ze sobą dwóch słabych lig krajowych, których ambicje i wola walki jest wieksza niż same umiejętności i potencjał jednostkowy zawodnika. Remis 2:2 wydaje się więc sprawiedliwy.

Mecz towarzyski polskiej reprezentacji z reprezentacją Bośni i Hercegowiny to kolejny sprawdzian i możliwość przyjżenia się nowym i potencjalnym zawodnikom, którzy będą biegać w koszulkach z białym orłem na piersi podczas Euro 2012. Tym bardziej że mecz ten jest postrzegany jako znalezienie zawodników na uzupełnienie składu. Nasza reprezentacja, podobnie jak i nasi rywale wyjechała na zgrupowanie do Turcji w składzie krajowym, tzn z zawodnikami obecnie grającymi w krajowej lidze. Do murowanych kandydatów takich jak Błaszczykowski, Fabiański, Murawski czy Obraniak coraz bliżej Grosickiemu, Mierzejewskiemu, a nawet Brożkowi (dwie bramki z Bośnią)do którego kolejny selekcjoner nie jest w pełni przekonany. Z Kamila Grosickiego możemy mieć pociechę na przyszłośc jeżeli popracuje jeszcze nad wykończeniem akcji, bo szybkość i drybling już posiada w pleni. Tym bardziej że ma osobistego korepetytora w postaci samego Tomka Frankwskiego. Sam Tomek dostał powołanie do kadry na to spotkanie, bardziej jako trener napastnikków, niż piłkaż. Na treningach podpowiadał zwracał uwagę na błedy. To dobre posunięcie Smudy. Takie indywidualne zajęcia z formacją napadu mogą wnieść wiele., jak i pozostałymi z resztą. Co do samego wyniku (2:2), to było to spotkanie drużyn dwóch słabych lig, które ambicję i wolę walki przedkładają nad umiejetności. Na początku spotkanie mogło się podobać. Szybkie akcje z jednej i drugiej strony. Potem niestety haos, i brak zrozumienia.

Zgrupowanie w Turcji powinno dać Smudzie więcej wiadomych niż nie wiadomych. O tym którzy z powołanych zawodników wykożystali swoją szansę na zaistnienie w reprezentacji dowiemy się podczas następnych meczy towarzyskich. Jedno jest pewne, Ci którzy zdali teraz ten egzamin, bedą postrzegani jako potencjalni kadrowicze wąskiego składu z pośród których trener wybierze dróżynę. Kto wie, może byleśmy w piatkowy wieczór świadkami narodzin nowej polskiej gwiazdy fudbolu?

---

S.O.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Syndrom mediolański

Syndrom mediolański

Autorem artykułu jest Paweł Ceran



(19.11.10) Listopad ze względu na swą ponurą i smętną aurę naturalnie jest czasem refleksji i rozważań, które to ogarniają również klubowy świat futbolu. Początek sezonu i związana z nim ostrożność w wyciąganiu pochopnych wniosków już dawno za nami.

Rozgrywki ligowe rozkręciły się na dobre, a w europejskich pucharach niebawem dojdzie do decydujących rozstrzygnięć związanych z fazą grupową. Głównym tematem rozmyślań większości ekspertów zajmujących się piłką nożną jest zapewne postawa włoskiego Interu Mediolan. Gra mediolańczyków jest chyba największym rozczarowaniem, a zarazem największą zagadką pierwszej fazy sezonu piłkarskiego na Starym Kontynencie. Początkowo nic nie zapowiadało nadchodzącego kryzysu. Po sezonie pełnym sukcesów, na pierwszy rzut oka wydawało się, że kierownictwo włoskiego klubu latem postępuje właściwie i nie popełnia błędu. Chociaż zespół stracił nieocenionego Mourinho, to w jego miejsce sprowadzono innego świetnego fachowca – Rafaela Beniteza. Do tego utrzymano praktycznie cały mistrzowski skład, co nie było łatwe wobec ogromnego zainteresowania innych drużyn graczami klubowego mistrza Europy. Gdy wszystkich ogarniał letni szał zakupów, Inter po raz pierwszy od długich lat przypominał pod tym względem oazę spokoju, a kolejne trofeum zdobyte w sierpniu zdawało się potwierdzać słuszność obranej strategii. Mimo, iż nie udało się zdobyć Superpucharu Europy, to nikt się tym za bardzo nie przejął, a przyczyn porażki upatrywano głównie w tym, iż był to początek sezonu, a zawodnicy nie są jeszcze zgrani i muszą się przyzwyczaić do nowych koncepcji trenera. I choć oczywiście trudno było przypuszczać, że Inter już w tym meczu pokaże piękny futbol, to jednak fakt, że przez dziewięćdziesiąt minut nie potrafił stworzyć praktycznie żadnego zagrożenia pod bramką Atletico był bardzo zastanawiający. Co ciekawe w Serie A gra wyglądała bardzo podobnie, jednak początkowo zespół odnosił zwycięstwa. Tak więc nikt nie miał prawa głośno narzekać, a pierwsze efekty pracy miały być widoczne już niebawem. Mediolańczycy kontynuowali więc siermiężną grę, zmieniając oblicze tylko raz - na pucharowy meczu z Werderem. W międzyczasie przyszła też plaga kontuzji i Benitez zaczął mieć coraz poważniejsze problemy. Początek potężnego kryzysu nastał wraz z drugą połową meczu z Tottenhamem, kiedy to Inter grając w przewadze na własnym stadionie niemal oddał rywalowi pewne zwycięstwo, tracąc trzy identyczne bramki oraz Dejana Stankovicia, który dołączył do pokaźnego już wówczas grona kontuzjowanych. Tamto spotkanie odebrało resztki pewności siebie drużynie, która była już i tak wystarczająco zagubiona. Benitezowi posypała się też niemal cała linia pomocy, dlatego musiał eksperymentować i sięgać po zawodników z Primavery. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Inter nadal grał słabo, ale w końcu przestał wygrywać. W ostatnich 5 meczach gra wyglądała wręcz żenująco, a zawodnicy mistrza Włoch mieli problemy ze skleceniem choćby jednej składnej akcji. Doszło do tego, że dla Nerazzurrich kłopotem stało się ogrywanie ligowych słabeuszy i to nie tylko na wyjazdach, ale również na własnym boisku. Czarę goryczy przelało jednak niedzielne derby z Milanem. Na nic zdały się powroty Sneijdera, Milito i Stankovicia, głośny doping ponad 80 tysięcy widzów i ranga spotkania. Zawodnicy Interu w całym meczu oddali dokładnie dwa (!) celne strzały w światło bramki, ani przez chwilę nie zagrażając lokalnemu rywalowi. Jakby tego było mało, przerwali oni tym samym trwającą od dwóch lat passę meczów bez porażki na Giuseppe Meazza. Nerwowo zareagowali więc nie tylko kibice, ale również sam Massimo Moratti, jak dotąd zachowujący spokój. W czym tkwi więc problem Interu i kto ponosi odpowiedzialność za obecną sytuację? Problem jest oczywiście bardzo złożony i według mnie należy go rozdzielić - choć nie w równym stopniu – na wszystkich.

W pierwszej kolejności, jako winnego wskazałbym właśnie samego Massimo Morattiego, gdyż to on w głównej mierze odpowiada za politykę transferową. A prawda jest taka, iż kierownictwo wybitnie nie popisało się podczas letniego mercato. Moratti - inaczej niż ma to w zwyczaju i po raz pierwszy od kilkunastu lat - poskąpił pieniędzy na transfery. Za główny sukces uznał tymczasem fakt, iż utrzymał skład z poprzedniego mistrzowskiego sezonu. Szybko jednak okazało się, że „sukces” ten jest największym przekleństwem jego drużyny. Bowiem w zespole w którym dominują zawodnicy spełnieni, nasyceni sukcesami i pieniędzmi, wyraźnie brakuje świeżej krwi w postaci nowych, młodych piłkarzy, którzy wnieśliby ożywienie i zwiększyli rywalizację. Gwiazdom z poprzedniego sezonu w większości brakuje motywacji do gry w klubie, z którym zdobyli już niemal wszystko. Na dodatek kilka z tych gwiazd w zamian za zasługi otrzymało wyższe kontrakty, co zadziałało zapewne jeszcze bardziej demobilizująco. W praktyce zawodnicy ci już nic nie muszą, gdyż zdają sobie sprawę z tego, że w razie słabszej dyspozycji oraz w obliczu braku wartościowych konkurentów, i tak ławka im nie grozi, o co postarał się właśnie sam prezydent klubu wykazując bierność w letnim okienku transferowym. Moratti powtórzył w zasadzie błąd działaczy Milanu z 2007 roku, kiedy to Rossoneri sięgnęli po Puchar Ligi Mistrzów. Zrezygnowali oni wówczas z zakupienia nowych zawodników wychodząc z założenia, że skoro mają najlepszych w Europie to nikt nowy nie jest im potrzebny. Czas pokazał jak bardzo błędna była to polityka. Przez niemal trzy lata Milan nie zdobył żadnego trofeum, a w podstawowej jedenastce trudno było znaleźć piłkarza poniżej trzydziestego roku życia. Działacze Rossonerich rozumiejąc w końcu, że bez znaczących i odpowiednich wzmocnień nic się w tej materii nie zmieni, przyszli w końcu po rozum do głowy i Milan w tym roku stał się królem polowań letniego mercato. Pierwsze efekty już są widoczne i patrząc na grę obydwu lokalnych rywali niewykluczone, że to tym razem Inter czekają chude lata oraz mozolne odmładzanie zespołu, będące konsekwencją zaniedbań w kwestii transferów. Pojawiają się też głosy, że Moratti w końcu dojrzał. Może i dojrzał, ale mam wrażenie, że w negatywnym tego słowa znaczeniu. Już teraz bowiem ciężko znaleźć w składzie Interu piłkarza, któremu nie stuknęła jeszcze trzydziestka. Zdaje się też, że prezes Nerazzurrich zapomniał, iż to głównie przedsezonowe wzmocnienia (Sneijder, Milito, Motta, czy Lucio) pozwoliły Mourinho na zbudowanie mistrzowskiej drużyny. Brak transferów sprawił, iż w obliczu plagi kontuzji, które dotknęły Inter, nie ma komu godnie zastąpić rekonwalescentów. Na dzień dzisiejszy z graczy kontuzjowanych można by stworzyć jedenastkę kto wie, czy nie lepszą niż ta, która obecnie jest do dyspozycji trenera. Do tego wszystkiego należy dodać fakt, iż pomysł zatrudnienia Beniteza był autorskim pomysłem Morattiego, a wiele wskazuje na to, że decyzja ta nie była strzałem w dziesiątkę.

I tak oto pojawia się kolejny współwinowajca, a więc obecny trener mediolańczyków. Według mnie właśnie upada mit Beniteza, jako taktyka, który jest w stanie poradzić sobie w każdej lidze. Dlaczego jestem tak krytyczny wobec niego? Bo przez okres 4 miesięcy nie wypracował on sobie ani jednego argumentu, który mógłby go obronić - zawodzi dosłownie na każdym polu. Rafa nie podjął się jakiegoś wybitnie wielkiego wyzwania. Nie otrzymał on przecież w spadku zlepku przeciętnych zawodników, z których miałby uczynić potęgę, tylko gotową drużynę, z której nikt znaczący nie ubył. Zadaniem Beniteza nie było przeprowadzanie rewolucji kadrowej i budowanie zespołu od podstaw, tylko utrzymanie go w czubie i pilnowanie, by w tej świetnie pracującej maszynce nie doszło do awarii. Tymczasem już na wstępie zdecydował się on na zmianę stylu gry zespołu na typowo hiszpański, w którym to stawia na długie utrzymywanie się przy piłce i atak pozycyjny. Dziwi to tym bardziej, że Inter nie posiada odpowiednich do tego wykonawców, a jego siła opierała się głównie na kontratakach. W efekcie w grze mediolańczyków trudno doszukać się jakichkolwiek założeń taktycznych i pomysłowości w konstruowaniu akcji. Zamiast tego widzimy ślamazarnie poruszających się graczy, którzy nie bardzo wiedzą co mają robić na boisku. Oczywiście Benitez broni się twierdząc, że wszystkiemu winne są kontuzje. Tymczasem, po pierwsze - nawet w spotkaniach, w których miał on do dyspozycji niemal całą kadrę gra wyglądała tak samo, a po drugie - liczne urazy nie mogą tłumaczyć gubienia punktów z ligowymi słabeuszami, a to charakteryzuje ostatnio drużynę mistrza Włoch. Poza tym problemy zdrowotne również nie wzięły się znikąd. Choć trzeba przyznać, iż poprzedni sezon wiele kosztował graczy Nerazzurrich, a wielu z nich dodatkowo uczestniczyło w mundialu, to trudno przypuszczać, żeby taka kumulacja była nieszczęśliwym zrządzeniem losu. Po pierwsze bowiem, kontuzjowani są również piłkarze, którzy albo nie grali w zeszłym sezonie w Interze, albo też nie uczestniczyli w mistrzostwach, a po drugie wiele z tych kontuzji to kontuzje mięśniowe. To daje wiele do myślenia, tym bardziej, gdy po uwagę weźmie się fakt, iż Benitez zapowiedział zastosowanie specjalnego, „angielskiego systemu treningowego”. Jak na razie system ten przynosi rezultat przeciwny od zamierzonego, gdyż motorycznie zespół również nie prezentuje się najlepiej. Czyją też winą, jeśli nie trenera jest fakt, że zespół wychodzi na murawę bez ambicji, a w grze nie widać walki i zaangażowania. Okazuje się, że Benitez nie potrafi odpowiednio zmobilizować zawodników, wyzwolić z nich cech wolicjonalnych, co w przypadku materiału z jakim przyszło mu obecnie pracować jest kwestią nadrzędną i podstawową. Do tego wszystkiego dochodzą też fatalne w skutkach decyzje. Przed jednym z najważniejszych meczów tego sezonu Rafa nagle zmienia ustawienie zespołu, a w podstawowym składzie decyduje się wystawić Materazziego, który ostatni raz na boisku zameldował się w sierpniu i rozegrał wówczas całe…10 minut. Co gorsza Benitez nie dostrzega swoich błędów i uważa, że wszystko jest ok. Kibice powoli tracą cierpliwość i trudno im się dziwić – w końcu po 4 miesiącach pracy widoczne powinny być chociaż minimalne efekty, a takowych jak nie było, tak nie ma.

W całą tą mozaikę problemów idealnie wpisują się też rzecz jasna sami piłkarze, którzy również nie są bez winy, gdyż to od nich w największej mierze zależą wyniki zespołu. A prawda jest taka, że w znakomitej większości są oni cieniami zawodników z poprzedniego sezonu. Słabo prezentuje się defensywa - Maicon myślami jest chyba cały czas w Realu Madryt, a duet stoperów Lucio-Samuel, który jeszcze całkiem niedawno stanowił zaporę nie do przejścia, teraz gra bardzo niepewnie i popełnia masę błędów. Jeszcze gorzej wygląda ofensywa. Sneijder zupełnie nie może się odnaleźć w nowej taktyce, a jego znakiem rozpoznawczym, zamiast świetnie bitych stałych fragmentów gry stały się dyskusje z sędziami. Natomiast najlepszy snajper Interu – Diego Milito zatracił swój największy atut, jakim był niewątpliwie instynkt strzelecki. Świetnie opłacani, wiekowi zawodnicy, których nie brakuje w zespole mistrza Włoch, coraz rzadziej pragną umierać na boisku za barwy klubowe, a bez maksymalnego zaangażowania ciężko o dobre wyniki.

Tak więc sytuacja, w której znalazł się Inter jest nie do pozazdroszczenia. Co ciekawe nic nie wskazuje na to, by stan ten mógł w najbliższym czasie ulec zmianie. Zawodników kontuzjowanych przybywa z każdym meczem, a rekonwalescencja innych się wydłuża. Niebawem do i tak już napiętego terminarzu zawodnikom Nerazzurrich dojdą mecze w Pucharze Włoch oraz Klubowe Mistrzostw Świata, po których to z pewnością nie staną się bardziej wypoczęci. Nawet jeśli wkrótce do zdrowia zaczną stopniowo wracać rekonwalescenci, to ciężko przypuszczać, by mogli oni od razu błyszczeć – czeka ich raczej wolne wchodzenie do składu i odbudowywanie formy. Nierealne jest też to, że Benitez nagle zmieni swój charakter i stanie się mentorem dla podopiecznych, skoro nie potrafił tego zrobić w ciągu czterech miesięcy. Myślę, że obecnie nikt nie ma rozsądnej recepty na zmianę sytuacji. Niewybaczalne błędy zostały już popełnione, a czasu nie da się cofnąć. Wielu symptomów zmian upatruje w zbliżającym się okienku transferowym, jednak zimowe wzmocnienia służyć powinny raczej tylko uzupełnianiu składu, aniżeli szukaniu na gwałt zawodników mogących odmienić oblicze zespołu. Zresztą nazwiska, które wymienia się przy tej okazji również nie rzucają na kolana (Inler, Poli, Barzagli, Cahill, Lucas). Nie można też dać odpoczynku najbardziej wyeksploatowanym zawodnikom, w tym mózgowi zespołu – Sneijderowi, z racji tego, że nie ma ich kim zastąpić. Konieczność odrabiania strat do rywali sprawia z kolei, że nie ma już czasu na eksperymenty ze składem i ustawieniem. Zawsze można jednak zmienić trenera. I choć na tym etapie sezonu takie posunięcie wydaje się mało rozsądne, to jest to jedyne działanie jakie może podjąć Moratti by zmienić cokolwiek, a zmienić trzeba wiele. Wszystko wskazuje na to, że problem tkwi głównie w głowach zawodników, i nie jest w stanie tego zmienić ani prestiż meczu, ani nagrody finansowe, ani tym bardziej Benitez. Nie odmawiam oczywiście obecnemu trenerowi mediolańczyków niewątpliwej fachowości, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że Inter mu po prostu nie leży, a Serie A to nie jego bajka. Wielu twierdzi, że zmiana trenera nic nie da, gdyż nie ma na tą chwilę lepszego od Hiszpana. Tylko, czy koniecznie musi to być trener najlepszy? Czy nie lepiej, aby był po prostu najodpowiedniejszy? Być może Interowi obecnie nie jest potrzebny piłkarski omnibus z wielką wiedzą taktyczną, tylko mentalista potrafiący skutecznie zmotywować zawodników. I chociaż Moratti zapewnia, że nadal ma pełne zaufanie do Beniteza, to z każdym kolejnym meczem bez zwycięstwa jego cierpliwość będzie malała. Najbliższe tygodnie pokażą więc, czy te zapewnienia to tylko gra słów, czy też Moratti naprawdę zrozumiał po wielu latach, że pochopne decyzje w futbolu nie są wskazane.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Masakra na Camp Nou!!!

Masakra na Camp Nou!!!

Autorem artykułu jest piken118



Barcelona rozbroiła wczoraj defensywę Realu zaprjektowaną przez Mourinho. Real oddał wczoraj tylko pięć strzałów z czego tylko dwa leciały w światło bramki. Jednak ani przez moment Królewscy nie mogli myśleć o strzeleniu gola.


Pełna dominacja środka pola przez zawodników Pepa Guardioli była kluczowa w tym spotkaniu. Barca wymieniła aż 684 podania - to aż dwukrotnie więcej od zawodników gości (331). Praktycznie we wszelkich statystykach przeważali zawodnicy Dumy Katalonii. Niektórzy twierdzą, że C. Ronaldo zagrał bardzo dobre spotkanie, ale ja się z tym nie zgadzam. Mianowicie dlatego, że gdy Portugalczyk schodził na lewą stronę radził sobie z nim nawet Eric Abidal, który nie jest najpewniejszym punktem obrony Barcy.

Ponadto większość strzałów jakie padły na bramkę gospodarzy były autorstwa właśnie Portugalczyka a Real i tak gola nie zdobył. C. Ronaldo przypominał tego z Manchesteru United, kiedy w finale w Rzymie został skutecznie zneutralizowany przez defensywę Barcelony.

Ani Messi, ani C. Ronaldo nie strzelili bramki. Jednak to Argentyńczyk był skuteczniejszy na murawie - przesunięty bliżej środka przez Guardiolę wyśmienicie "podgryzał" blok obronny zawodników Mourinho.

Barca zagrała z Realem jak z zespołem walczącym o utrzymanie w La Liga. Posiadanie piłki 67% - 33% w pełni oddaje to co działo się na boisku. Piłkarze ze stolicy nie potrafili przez dłuższą chwilę utrzymać się przy piłce. Real grał momentami pięcioma cofniętymi obrońcami, a wielki trener Królewskich dał się ograć jak dziecko. Nie potrafił w żaden sposób ustawić drużyny, aby ta mogła zmienić losy tego spotkania.

Przed tym spotkaniem Real był niepokonany, a przeciwnicy w dwunastu spotkaniach w lidze wbili Królewskim tylko sześć bramek. Wczoraj tylko, zawodnicy Jose Mourinho stracili aż pięć bramek i mają już pierwszą porażkę na koncie.

---

zapraszam na

http://piken118.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Piłkarska Liga Europejska - Lech Poznań - Juventus Turyn 1:1

Piłkarska Liga Europejska - Lech Poznań - Juventus Turyn 1:1

Autorem artykułu jest piken118



Lech Poznań zremisował z Juventusem Turyn 1:1 (1:0) i awansował do 1/16 finału piłkarskiej Ligi Europejskiej. Mistrz Polski zapewnił sobie minimum drugą lokatę w grupie A, ze względu na lepszy bilans bezpośrednich meczów z włoskim zespołem (3:3 na wyjeździe).

Lech Poznań - Juventus Turyn 1:1 (1:0)

Bramki: dla Lecha - Artjoms Rudnevs (12-głową); dla Juventusu - Vicenzo Iaquinta (84).

Sędzia: Fernando Teixeira Vitienes (Hiszpania). Widzów: 40 000.

Na kolejkę przed zakończeniem fazy grupowej awans zapewnił sobie także Manchester City, po zwycięstwie z FC Salzburg 3:0 (1:0).

W ostatniej kolejce Lech zagra 16 grudnia na wyjeździe z FC Salzburg.

Lech: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Luis Henriquez - Sławomir Peszko, Dmitrije Injac, Semir Stilić (83. Marcin Kamiński), Ivan Djurdjević, Sergiej Kriwiec (56. Marcin Kikut) - Artjoms Rudnevs (61. Mateusz Możdżeń).

Juventus: Alexander Manninger - Vincenzo Camilleri, Leonardo Bonucci, Giorgio Chiellini, Armand Traore (80. Alberto Libertazzi) - Milos Krasić, Mohamed Sissoko (75. Felipe Melo), Claudio Marchisio, Simone Pepe (66. Davide Lanzafame) - Alessandro Del Piero, Vincenzo Iaquinta.

Znów wielki mecz Lecha w Lidze Europejskiej. Remis z Juventusem w arktycznych warunkach dał awans mistrzom Polski do kolejnej rundy rozgrywek. Bohaterem spotkania znów był Artjoms Rudnevs, który w dwumeczu strzelił "Starej Damie" cztery gole. 40 tysięcy kibiców po meczu zgotowało gorącą owację swoim piłkarzom.

Jeszcze godzinę przed rozpoczęciem gry wahały się losy spotkania. 13-stopniowy mróz nie wzruszył ani głównego arbitra, ani niemieckiego delegata UEFA Thomasa Weyhinga, ale tuż przed pierwszym gwizdkiem nastąpiło pogorszenie pogody. Piłkarze musieli zmagać się nie tylko z mrozem, ale z wręcz zamiecią śnieżną.

O dziwo, w tych anormalnych warunkach mecz mógł się podobać, choć w miarę upływu czasu sporą role odgrywał przypadek. Akcje Lecha były jednak bardzo przemyślane. Świetnie spisywali się Sławomir Peszko, Semir Stilić i Sergiej Kriwiec, dobrze dysponowany był Rudnevs. Już w 4 min. Łotysz przypomniał się bramkarzowi Alexandrowi Mannigerowi, który z trudem obronił jego strzał.

Kilka minut później Austriak był już bezradny, gdy po dośrodkowaniu Stilicia z rzutu rożnego Rudnevs głową uprzedził Claudio Bonucciego. Napastnik Kolejorza w kolejnej sytuacji mógł podwyższyć rezultat, lecz minimalnie przestrzelił.

Goście, mocno zaskoczeni takim obrotem sprawy, otrząsnęli się po 20 minutach. Juventus mógł wyrównać po koronkowej akcji, ale w ostatniej chwili Manuel Arboleda zażegnał niebezpieczeństwo.

Włosi przeważali, ale jedynym efektem było kilka rzutów rożnych. Dopiero w 33 min., po rzucie wolnym Alessandro Del Piero, Krzysztof Kotorowski wypuścił piłkę przed siebie. Nadbiegający Bonucci miał przed sobą całą bramkę, ale trafił w golkipera Lecha.

Juventus więcej sił przesunął do ofensywy, a to stwarzało gospodarzom okazje do kontrataków. Po jednym z nich i popisowej akcji Stilica oraz Peszki, piłkę otrzymał Kriwiec, lecz zamiast strzelać, próbował jeszcze dogrywać do partnerów i turyńscy obrońcy wyjaśnili sytuację.

W końcówce pierwszej odsłony śliskie i zmrożone boisko okazało się sprzymierzeńcem Kolejorza. Vincenzo Iaquinta był niemal sam na sam przed Kotorowskim. Pośliznął się jednak na murawie i bramkarz mistrza Polski znów mógł odetchnąć.

W przerwie arbiter nakazał wymianę piłki - klasyczna futbolówka białego koloru pod koniec pierwszej odsłony stawała się niewidoczna i zastąpiono ją różową. Na ten kolor pomalowano też linie boiska.

Drugie 45 minut toczyło się już w totalnie ekstremalnych warunkach, które nie ułatwiały konstruowanie składnych akcji. Tempo spotkania wciąż mogło się podobać, zresztą przy takim mrozie piłkarze ochoczo biegali.

Goście posiadali inicjatywę, ale lechici nie pozostawiali bierni. W 62 min. wprowadzony po przerwie Marcin Kikut miał stuprocentową okazję, ale w sytuacji jeden na jeden z Mannigerem przestrzelił. Chwilę wcześniej gospodarze stracili jedynego napastnika, z powodu kontuzji Rudnevs musiał opuścić boisko.

Później szczęście sprzyjało poznaniakom, a w 70 min. po znakomitym dograniu Krasicia, Del Piero w sobie tylko znany sposób nie trafił w światło bramki. Ostatnie minuty były wyjątkowo nerwowe, a gdy Iaquinta doprowadził do wyrównania, emocje sięgnęły zenitu. Kotorowski dwoił się i troił przy stałych fragmentach gry, ale błędu nie popełnił.

Juventus mógł pozostać w Lidze Europejskiej, ale rezerwowy Alberto Libertazzi w ostatniej minucie głową uderzył prosto w ręce Kotorowskiego.

---

http://piken118.blogspot.com/2010/12/pikarska-liga-europejska-lech-poznan.html


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Lech wyeliminował wielki Juventus

Lech wyeliminował wielki Juventus

Autorem artykułu jest Krzysztof Janik



W środowy wieczór Lech rozegrał jedno z najważniejszych spotkań w historii klubu. Poznaniacy nie zawiedli swoich fantastycznych kibiców i dzięki remisowi z Juve na kolejkę przed końcem rozgrywek zapewnili sobie awans do dalszej fazy Ligi Europejskiej.

Mecz rozgrywano w ekstremalnych warunkach – Włosi zgodnie twierdzą, że ten mecz należało przełożyć, na nasze szczęście arbiter główny pozwolił dograć Poznaniakom spotkanie do końca. Wielkie wydarzenie sportowe zgromadziło na nowoczensym stadionie 40 tysięcy kibiców- bilety na to spotkanie rozeszły się w ekspresowym tempie.

Bramkę dla Lecha zdobył w 12 minucie Artjoms Rudnevs- prawdziwy kat „ Starej Damy”, który w dwóch meczach strzelił Juventusowi aż cztery gole. Działacze z Turynu zamierzają sprowadzić zimą napastnika i być może będą starali się kupić młodego Łotysza. W pierwszej połowie Lech miał wiele szczęścia -kiedy piłka odbita od Arboledy minęła słupek, przy uderzeniu z kilku metrów Bonnucciego po dobitce strzału Del Piero oraz w sytuacji, gdy Vincenzo Iaquinta przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Lecha.

Lechowi udało się jednak utrzymać korzystny wynik aż do 84 minuty - wcześniej groźnie uderzał Del Piero - piłka po jego strzale kilka milimetrów minęła słupek. Wydawało się, że goście z Turynu w tych ekstremalnych warunkach nie zdołają pokonać Krzysztofa Kotorowskiego, tymczasem Vincenzo Iaquinta doprowadził do remisu. Kiedy jednak w 95 minucie Kotorowski złapał piłkę po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Alexa Del Piero, stało się jasne, że Lech Poznań wyeliminował wielki Juventus.

Dzięki Poznaniakom sezon 2010/2011 nie jest kompletnie stracony dla naszej piłki. Wcześniej pozostali nasi reprezentanci skompromitowali się w tych rozgrywkach (z wyjątkiem Jagiellonii), tymczasem drużyna z Wielkopolski jak równy z równym grała z Juve i Manchesterem City. Podopieczni Bakero wywalczyli awans z grupy śmierci, która nawet w Lidze Mistrzów byłaby jedną z najtrudniejszych. Lech dzięki dobrej grze zarobił sporo pieniędzy, wypromował piłkarzy, zdobył cenne punkty do rankingu klubowego i przede wszystkim dał polskim kibicom wiele radości.

16 grudnia Lech zagra w Salzburgu z Red Bullem i jeśli wygra to spotkanie, ma spore szanse na zajęcie pierwszego miejsca w grupie. Awans do 1/16 Ligi Europejskiej to jeden z największych sukcesów w historii klubu oraz polskiej piłki klubowej w ostatnich kilkudziesięciu latach. Jeśli Lechici utrzymają formę do fazy pucharowej, przygoda z Ligą Europejską może potrwać znacznie dłużej niż pierwotnie zakładano. Miejmy nadzieje, że pozostałe kluby wezmą przykład z Lecha i w następnej edycji europejskich pucharów nie przyniosą nam wstydu, jak choćby Wisła Kraków w meczach z Karabachem i Levadią.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Barcelona zdeklasowała Real w Gran Derbi

Barcelona zdeklasowała Real w Gran Derbi

Autorem artykułu jest Krzysztof Janik



W poniedziałkowy wieczór na wypełnionym po brzegi Nou Camp miała miejsce jedna z największych klęsk Realu Madryt w jego ponad stuletniej historii. Barcelona zmiażdżyła Karolewskich z Madrytu, w wielkim stylu wygrywając 5-0.

Najważniejsze wydarzenie sportowe w Hiszpanii zaczęło się od mocnego uderzenia Katalończyków. W dziesiątej minucie Xavi świetnym zagraniem pokonał Ikera Casilliasa. Bramkarz Reprezentacji Hiszpanii nie mógł jeszcze wiedzieć, jaki koszmar czeka go w ciągu najbliższych kilkudziesięciu minut. W 18 minucie Pedro strzelił na 2-0 i 98 tysięcy kibiców na Nou Camp oszalało ze szczęścia. Później nerwy zaczęły puszczać Cristiano Ronaldo, który odepchnął trenera gospodarzy Pepa Guardiolę. Portugalczyk w ten sposób wyładował swoją złość, obyło się jednak bez czerwonej kartki dla CR7.

W drugiej połowie także dominowała Barcelona. Piłkarze chcieli sprawić niespodziankę kibicom z okazji 111-tej rocznicy założenia klubu. Udało się to Davidowi Villi, który dwukrotnie pokonał Casilliasa. Kiedy realizator po czwartej bramce pokazywał zbliżenia zawodników z Madrytu, na ich twarzach widać było szok i przerażenie. Barcelona okazała się jednak litościwa dla podopiecznych Jose Mourinho strzelając jeszcze tylko jednego gola. Po akcji rezerwowych Bojana i Jeffrena, ten drugi ustalił wynik meczu na 5-0.

W meczu nie brakowało walki i ostrych spięć, jednak piłkarze Realu i w tym elemencie byli gorszym zespołem. W końcówce meczu miała miejsce kolejna przykra sytuacja - Sergio Ramos uderzył kolegę z reprezentacji Carlesa Puyola.

Przed meczem Ronaldo odgrażał się, że goście z Madrytu wygrają Gran Derbi, a on sam nie będzie przejmował się gwizdami kibiców na Nou Camp. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna dla CR7- po raz kolejny potwierdziło się, że w wielkich meczach nie potrafi pokazać się z dobrej strony- to go odróżnia od Messiego, który co prawda gola nie zdobył, ale był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku.

Była to największa klęska Portugalczyka Jose Mourinho w jego trenerskiej karierze. Przyzwyaczjony do zwycięstw The Special One ma o czym myślec przez najbliższy czas - co ciekawe w poniedzałkowy wieczór to nie on był negatywnym bohaterem, tylko jego piłkarze - Sergio Ramos i Cristiano Ronaldo. Było to czwarte tak wysokie zwycięstwo Barcy w pojedynkach z Realem. Poprzednio 5-0 Barca wygrała w sezonie 1993/1994.

Piłkarze z Katalonii zostali liderem, jednak Real stracił coś więcej niż tylko trzy punkty i pierwsze miejsce – nikt nie szanuje zespołów, które nie potrafią pogodzić się z porażką. Żaden obiektywny kibic nie zostałby po tym meczu nowym fanem Królewskich - niestety w drużynie brakuje piłkarzy takich jak Hierro i Raul, którzy kiedyś dawali przykład nie tylko na boisku, ale i poza nim.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Lech walczy z City

Lech walczy z City

Autorem artykułu jest Michał Serafin



Już dzisiaj, w Manchesterze Lech Poznań rozegra mecz w trzeciej kolejce Ligi Europejskiej. Tym razem drużyna "Kolejorza" zmierzy się z bardzo bogatym zespołem - Manchesterem City. Czy Poznaniaków stać na to, aby zdobyć choćby jeden pnkt na tak trudnym terenie?

Osobiście jestem bardzo pozytywnie nastawiony do tego spotkania. Lech przecież nie ma nic do stracenia. Oczywiście, trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że Manchester City jest drużyną składającą się z wielu gwiazd na najwyższym poziomie. Jak więc poradzić sobie z Anglikami? Moim zdaniem przede wszystkim nasza drużyna powinna upatrywać cenny choćby jeden punkt z gry z kontry. Czy jednak to się uda?

Ostatnie mecze w polskiej Ekstraklasie nie naawają wielu fachowców optymizmem. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że Lech to nie jest drużyna, którą stać na to, aby grać na dwóch frontach na bardzo wysokim poziomie. Jak widać, poopieczni Jacka Zielińskiego wybrali grę w europejskich pucharach na koszt ligi w której zajmują dopiero czternaste miejsce!

Bardzo chcałbym, aby jedyna polska drużyna awansowała do kolejnej fazy Ligi Europejskiej. mJak wiadomo, Lech trafił do najgorszej z możliwych grup na czele z Juventusem Turyn i właśnie Manchesterem City. Red Bull Salsburg też nie jest słabą drużyną.

Oczywiście po pierwszych dwóch kolejkach możemy być optymistami. W końcu Lech zdobył bardzo ważny punkt w meczu z słunnym Juventusem i zwyciężył u siebie z Salsburgiem. Czy jednak stać ich na to, aby poradzić sobie z Manchesterem?

Wydaje mi się,że tak. Tym bardziej, że szkoleniowiec Manchesteru chyba trochę zlekceważył Lecha. Dlaczego tak uważam? Ponieważ prawdopodobnie na boisku nie zobaczymy wielkiej gwiazdy City, zawodnika, który prowadzi zespół do kolejnych zwycięstw - Teveza.

Czy jednak moje spekulacje okażą się prawdziwe? O tym dowiemy się dopiero późnym wieczorem. Ja liczę, że tym razem znów okaże się, że piłka nożna to sport w którym każdy wynik jest możliwe. I ten w którym to Polacy zwyciężają z najlepszymi.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Borussia Dortmund wiceliderem Bundesligi

Borussia Dortmund wiceliderem Bundesligi

Autorem artykułu jest Sylwester Sportowski



W środę w Niemczech dokończono piątą kolejkę Bundesligi. Najciekawszy mecz odbył się w Dortmundzie, gdzie Borussia pokonała 5:0 (2:0) FC Kaiserslautern. W spotkaniu zagrali trzej piłkarze reprezentancji Polski.

Worek z golami rozwiązał Lucas Barrios, najskuteczniejszy piłkarz Borussii w tym sezonie. W 31. minucie Nuri Sahin zagrał prostopadle do reprezentanta Paragwaju, a ten strzałem między nogami otworzył wynik spotkania. Siedem minut później było już 2:0. Ponownie Sahin podał tym razem do Kevina Grosskreutza, który technicznym, plasowanym uderzeniem zza pola karnego umieścił piłkę przy samym słupku. Kolejne gole padały w drugiej połowie. Najpierw na listę strzelców wpisał się Matts Hummels, który strzelił gola po uderzeniu piłki głową po dośrodkowaniu Nuriego Sahina. Dla Sahina była to trzecia asysta w tym spotkaniu. Czwartą bramkę dołożył Robert Lewandowski. Polak pojawił się na boisku w 69. minucie i zastępił Shinjiego Kagawę. Potrzebował zaledwie sześciu minut, aby wpisać się na listę strzelców. Asystę przy trafieniu "Lewego" zaliczył Kuba Błaszczykowski, który wyłożył piłkę na szósty metr koledze z reprezentacji. Lewandowski nie zwykł marnować takich sytuacji. Kanonadę zakończył Barrios, a podawał mu w tej sytuacji Łukasz Piszczek.

Drużyna, w której występuje trójka Polaków po zwycięstwie nad beniaminkiem awansowała na drugie miejsce w tabeli Bundesligi.

Lewandowski strzelił już dwie bramki w Bundeslidze, mimo że wszystkie swoje dotychczasowe spotkania rozpoczynał na ławce rezerwowych. Ciężka praca Roberta na treningach zaczyna przynosić planowane przez niego efekty.

Wygląda na to, że w najbliższym czasie Polacy będą stanowić siłę ofensywną Borussii.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jakie buty: Piłka nożna

Jakie buty: Piłka nożna

Autorem artykułu jest JBmedia



Tym razem piszemy do fanów piłki nożnej, zarówno tych czynnych, biegających po boiskach, jak i tych biernych, siedzących na trybunach lub przed telewizorem. Każdy sportowiec jak i każdy kibic powinien wiedzieć więcej na temat butów piłkarskich.

Tak jak przy wyborze butów do joggingu czy tańca, tak i tutaj istnieje kilka zasad o ktorych należy pamiętać. Przede wszystkim należy znać rodzaje obuwia piłkarskiego. W tej dziedzinie możemy wyróżnić cztery rodzaje obuwia piłkarskiego:

Wkręty Lanki Turfy (śniegówki)Halówki.

Wkręty to buty, które posiadają metalowe lub aluminiowe, wkręcane korki. Buty te świetnie sprawdzają nie na murawie, dzięki korkom, wbijają się w nawierzchnię i pozwalają dzięki temu uzyskać większą przyczepność. W tego typu butach mogą jednak grać tylko dorośli gracze i juniorzy, zakazane jest używanie tych butów przez młodych piłkarzy i dzieci, ponieważ w wyniku ostrych starć na boisku można poranić sobie nogi.

Lanki to również „korki”, jednakże są wykonane z tworzywa sztucznego, z tego samego co reszta podeszwy i nie można ich wykręcić. Niewątpliwie jest to minusem, gdyż w przypadku gdy stanie się coś z korkiem, niestety trzeba wymienić całe buty, a nie jest to mały koszt. Zdecydowanie nadają się na gorszą murawę.

Trufy to buty przystosowane do gry na sztucznej murawie oraz na twardych i wilgotnych nawierzchniach. Nadają się także do biegania po śniegu. Na ich podeszwie znajduje się kilkadziesiąt małych gumowych koreczków.

Halówki to buty przeznaczone głównie do gry w halach zamkniętych, na parkiecie lub asfalcie. Gra na murawie nie będzie możliwa, gdyż buty nie posiadają żadnych wypustek, podeszwa jest gładka co zapewnia przyczepność na płaskiej powierzchni, po trawie będą się ślizgały.

Kilka zasad:

Buty piłkarskie powinny być idealnie dopasowane, zbyt duże nie będą sprawiały przyjemności z gry, a wręcz przeciwnie, mogą się ślizgać bądź obcierać powodując obtarcia i pęcherze na stopach. Podczas przymierzania spróbuj dotknąć dużym palcem stopy, czubka buta, następnie postaraj się wcisnąć kciuk między piętę a zapiętek buta, jeśli ci się udało, rozmiar jest idealny. Jeżeli kupujesz buty dziecku wieku 6-9 lat, te odległości mogą być trochę większe. Do sklepu weź ze sobą skarpety piłkarskie i ochraniacze na golenie, wszystko musi do siebie pasować i musisz czuć się komfortowo w swoim stroju.

Dla początkujących najlepsze będą buty w całości wykonane z materiałów syntetycznych, gdyż dopasowują się do stopy, natomiast buty skórzane mogą stać się sztywne lub zmienić kształt pod wpływem wilgoci lub nieprawidłowego suszenia. Gdy buty zamokną włóż w nie gazety i susz bez dużego napływu ciepłego powietrza.

---

Artykuł może być przedrukowywany jedynie w niezmienionej postaci z zachowaniem aktywnych linków.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Lech w Turynie

Lech w Turynie

Autorem artykułu jest Michał Serafin



Już dzisiaj Lech Poznań zmierzy się z Juventusem Turym w Lidze Europejskiej. Polacy z pewnością nie faworytami w meczu z słynnymi “Bianconerri”, jednak osobiście wydaje mi się, że polska drużyna ma szansę na pozytywny wynik w tym spotkaniu.

Dlaczego tak uważam? Przede wszystkim dlatego, że wiem, iż Juventus od pewnego czasu prezentuje się bardzo słabo. Jest to więc duża szansa dla zespołu z Poznania, aby pokazac się z jak najlepszej strony w meczu z tak renomowanym rywalem.

Co jeszcze przemawia za Lechem? Wśród turyńskich kibiców nie ma zbyt dużego zainteresowania owym spotkaniem. Mówi się, że na Stadio Olimpico ma pryjść zaledwie 8 tysięcy fanów, w tym ponad tysiąc z Poznania. Nie wydaje mi się więc, aby zbyt duża presja ciążyła na zawodnikach Juventusu. Jak wiadomo to dla kibiców piłkarze grają, a gdy publiczność nie motywuje odpowiednio, to również I spotkania bardzo często stoją na dużo niższym poziomie.

Czy jednak moje przeiwdywania się sprawdzą? Dowiemy się dopiero wieczorem. Bardzo chciałbym, aby Lech tak jak w 1980 roku Widzew Łódź pokonał wielki Juventus 3:1. Wtedy mieliśmy bardzo mocne ekipy. Dzisiaj polska piłka nożna sięga dna. Czy jednak uda nam się z tego dna wygrzebać? Jeżeli w ciągu najbliższych lat nadal będziemy grać tylko w liczbie pojedynczej, lub też żadnej w europejskich pucharach, to raczej nie możemy być optymistami.

Miejmy nadzieję, że wszytko będzie w jak najlepszym porządku. W końcu jeszcze nigdy nie byliśmy tak nisko. Od wczoraj nasza reprezentacja znajduje się na najniższym w historii iejscuw rankingu FIFA. Nasza drużyna narodowa zajmuje obecnie...66 miejsce! Szkoda nawet wymieniać reprezentacje, które są od Nas wyżej. Jedynym pocieszeniem może być fakt, że spotkania towarzyskie, które rozgrywaliśmy w ostatnich kilku miesiącach były z silnymi rywalami. Jeżeli jednak gra “Biało-Czerwonych” nie poprawi się do 2012 roku, to nie będziemy mogli liczyć nawet na atut własnej murawy. W końcu umiejętności mają główne znaczenie.

Oby Lech zagrał dobry mecz. Mistrzowie Polski z pwnością nie grają takiej piłki, jak choćby sezon temu, jednak wydaje mi się, że mimo wszystko stać ich na korzystny wynik.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rzeczywisty poziom piłki nożnej na Opolszczyźnie

Rzeczywisty poziom piłki nożnej na Opolszczyźnie

Autorem artykułu jest Marin Sper



Piłka nożna w całej Polsce boryka się z licznymi problemami. Te tkwią u podstaw - biedne społeczeństwo, ale również złym programem szkoleń zawodników. Pytanie nasuwa się jedno, co zrobić aby ten poziom podnieść? Przedstawię Państwu zatem problem piłkarski na Opolszczyźnie i podam propozycje naprawy całej polskiej piłki.

Trzy lata temu przeprowadzono reorganizację rozgrywek piłkarskich w Polsce. Co przyniosła? Na pewno nie podniosła poziomu rozgrywek. Wręcz przeciwnie, mówiono o lepszych możliwościach, ale w tej chwili tylko słyszę jak upadają kolejne zasłużone kluby w Polsce. GKS Jastrzębie, Walka Makoszowy, Raków Częstochowa czy bliska bankructwa Odra Wodzisław. Czy działacze PZPN-u tego nie widzą?

Opolskie ligi piłkarskie mają jeden ogromny problem - małą ilość drużyn i firm, które będą chętne je sponsorować, to głównie organizacje non profit, a i tak wielkie serce biznesmenów, którzy prawie nic z tego nie mają (ile klientów też pozyskają z tych banerów reklamowych). Pieniądz rządzi światem, a tym samym piłką nożną. Wystarczy popatrzeć ile drużyn ma Opolszczyzna w Ekstraklasie - całe zero! To pokazuje nam jak niski jest poziom piłkarski w tym województwie.

Jakie mamy w tej chwili ligi piłkarskie w województwach? Najwyższa klasa rozgrywkowa w województwach to IV liga (5 klasa rozgrywkowa), później mamy tzw. ligi okręgowe i według uznania Okręgowych Związków Piłki Nożnej A i B-klasę. W wyjątkowych przypadkach C-klasę. Dlaczego kluby mają tak trudny start? Żeby w ogóle wystartować w rozgrywkach musimy zapłacić Związkowi ogromne pieniądze, aby w ogóle wystartować. To lepiej już grać w ligach niezależnych - amatorskich! To oszczędność kilku tysięcy zlotych - MIESIĘCZNIE (!)

Jak naprawić taki stan rzeczy? Po pierwsze zmniejszyć haracz jaki płacimy PZPN. To pozwoli na rozwój klubów. Kolejnym bardzo ważnym punktem jest szkolenie młodziezy i zachęcanie jej do gry w piłkę. Głównym problemem są jednak rodzice, którzy twierdzą, że nie pozwalają dzieciom na treningi "bo się jeszcze przeziębi". Tak - doskonała postawa rodzica, a później biegają po ulicach grubasy.

Ta sprawa irytuje mnie już od dawna, dlaczego nikt się nie zorientował, że potrzebujemy rozwijać naszą młodzież, w której tkwi ogromny potencjał? Po co ściągać zawodników z Niemiec do reprezentacji, którzy mają tyle wspólnego z Polską co ja z Uzbekistanem? Na to pytanie niech sobie odpowiedzą struktury związku w Warszawie, bo naprawdę nic się nie dzieje.

---

Marin Sper


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Sezon piłkarski

Sezon piłkarski

Autorem artykułu jest seth painkick



Sezon piłkarski w Polsce można oficjalnie uznać za rozpoczęty. Nasi reprezentanci w międzynarodowych rozgrywkach tj. Ruch Chorzów, Lech Poznań i Wisła Kraków rozpoczynają walkę o europejskie puchary.

Swój pierwszy mecz Wisła rozegra w dniu dzisiejszym, tj. 15.07.2010, na wyjeździe, gdzie zmierzy się z litewskim FK Szawle. W dwu meczu faworytem wydają się być krakowianie, ale po doświadczeniach z poprzedniego sezonu i kompromitującej porażce w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów Levadia Talin, biała gwiazda nie może pozwolić sobie na zlekceważenie przeciwnika. Największą niewiadomą w drużynie wicemistrzów kraju wydaje się być linia obrony. Po sprzedaży Arkadiusza Głowackiego do tureckiego Trabzonsporu i odejściu Marcelo do PSV Eindhoven wiślacy stracili dwóch podstawowych stoperów.

Rywalizację w ramach I rundy eliminacji do piłkarskiej Ligi Europejskiej ma już za sobą Ruch Chorzów. Niebiescy pokonali w dwu meczu mistrza Kazachstanu ekipę Szachtiora Karaganda wygrywając na wyjeździe 2:1 po bramkach Łukasza Janoszki i Wojciecha Grzyba z rzutu karnego. W rewanżowym meczu rozegranym na stadionie przy ulicy Cichej, chorzowianie skromnie, po bramce Arkadiusza Sobiecha pokonali ekipę z dalekiego Kazachstanu 1:0 i zapewnili sobie awans do dalszych rozgrywek, gdzie ich następnym rywalem będzie FC Valetta. Pierwszy mecz drużyna z Chorzowa rozegra na wyjeździe.

Pierwszy mecz w eliminacjach do Ligi Mistrzów ma też za sobą ekipa poznańskiego Lecha. Kolejorz w pierwszym meczu II rundy eliminacji pokonał na wyjeździe 1:0 drużynę mistrza Azerbejdżanu Inter Baku. Jedyną bramkę spotkania zdobył, powracający do polskiej ligi po kilkunastu latach występów w Bundeslidze, Artur Wichniarek. Rewanż odbędzie się 21 lipca na stadionie przy ul. Bułgarskiej w Poznaniu.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Piłkarskie eliminacje

Piłkarskie eliminacje

Autorem artykułu jest seth painkick



Polskie zespoły reprezentujące nasz kraj w eliminacjach do europejskich pucharów mają za sobą kolejną rundę spotkań. Cała trójka tj. Lech Poznań, Ruch Chorzów i Wisła Kraków, wygrała rywalizację w swoich dwu meczach i awansowała do dalszej fazy rozgrywek.

Największe trudności z wywalczeniem awansu do III rundy eliminacji do piłkarskiej Ligi Mistrzów miała drużyna poznańskiego Lecha, która po dramatycznej serii rzutów karnych pokonała rywali z dalekiego Azerbejdżanu 9:8. O wszystkim rozstrzygnęły rzuty karne wykonywane przez bramkarzy obu ekip. Bohaterem meczu został Krzysztof Kotorowski, który najpierw pewnie wykorzystał swoją próbę, a następnie obronił strzał wykonywany przez bramkarza Interu, czym wprawił w prawdziwą euforię 13 tysięczną publiczność, która do ostatniego miejsca wypełniła poznański stadion. Kolejnym rywalem drużyny z wielkopolski będzie mistrz Czech drużyna Sparty Praga.

W eliminacjach do Ligi Europejskiej dalej grają Ruch i Wisła. Drużyna z Chorzowa może mówić o dużym szczęściu, gdy udało jej się awansować do dalszych gier. W pierwszym meczu rozegranym na wyjeździe tylko zremisowała 1:1 z maltańską Vallettą. W meczu rewanżowym, rozegranym na stadionie przy ulicy Cichej, chorzowianie nie potrafili udowodnić swojej wyższości i bezbramkowo zremisowali z rywalem z Malty. Dzięki bramce strzelonej na wyjeździe po ostatnim gwizdku sędziego, to właśnie niebiescy mogli cieszyć się z awansu. W kolejnej rundzie rozgrywek chorzowianie zmierzą się z drużyną Austrii Wiedeń.

W pięknym stylu do III rundy eliminacji LE awansowała Wisła Kraków. W rewanżowym meczu rozegranym na krakowskich Suchych Stawach, krakowianie rozbili FK Szawle 5:0. Pierwsza połowa, która zakończyła się skromnym prowadzenie Białej Gwiazdy 1:0 nie zapowiadała takiego pogromu. W drugiej części spotkanie wiślacy nie pozostawili swoim rywalom wątpliwości, kto jest lepszy i, kto zasługuje na awans. Po bramkach Żuławskiego, Diaza, Pawła Brożka i Rafała Boguckiego, Biała Gwiazda rozbiła gości z Litwy 5:0. Z kolejnym rywalem, drużyną Karabach Agdam, Wisła również nie powinna mieć problemów.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Nowy sezon, nowe nadzieje

Nowy sezon, nowe nadzieje

Autorem artykułu jest Michał Serafin



Ten sezon w naszej Ekstraklasie zapowiada się szczególnie emocjonująco. Wydaje się, że jest kilka zespołów, które mogą dość poważnie namieszać w walce o tytuł Mistrza Polski.

piłka nożnaOd conajmniej kilku sezonów wydaje się być jasne, że w gronie zdecydowanychfaworytów do tytułu najduje się Wisła Kraków. Czy jednak w tym roku ekipa z Reymonta będzie radziła sobie z przeciwnikami? Krakowianie są więlką niewiadomą. Oczywiście, w ich szeregach znajdują się zawodnicy z ogromnymi umiejętnościami, jednak z drużyny odeszło kilku zawodników – tworzących trzon drużyny, zastąpionych nowymi, lub znanymi już zawodnikami. Z pewnością najbardziej osłabiona została obrona Zarówno Marcelo, jak i Głowacki odeszli do zagranicznych klubów. Za to ofensywa „Białej Gwiazdy” wygląda bardzo okazale. Wielki powrót Macieja Żawskiego być może będzie jedną z lepszych decyzji zarządu Wisły. Poza tym nie można zapomnieć, że do Krakowa działacze sprowadzili nowego bramkarza, oraz innych zawodników na różne pozycje warto tutaj nadmienić o napastniku Lorenzo Riosie, który rozgrywał mecze w młodzieżowej reprezentacji Argentyny, czy też o pomocniku Cezarym Wilku sprowadzonym z Korony Kielce.

Na obronę mistrzostwa Polski z pewnością liczą w Poznaniu. Lech ma dość mocną kadrę. Działaczom udało się zatrzymać Stilica i Peszkę, którzy byli w kręgu zainteresowań słynnych europejskich klubów. Wydaje się, że jedynym ubytkiem – ale jakże znaczącym – jest odejścia do Borussi Dortmund Roberta Lewandowskiego.

Do Poznania sproadzeni zostali na jego miejsce doświadczeni i sprawdzeni zawodnicy. Artur Wichniarek, który dwukrotnie sięgnął po koronę króla strzelców w II lidze nemieckiej nie może narzekać na brak skuteczności o czym już możemy się przekonać (strzelił bramkę w el.do Ligi Mistrzów). Innym zawodnikiem, który ma zastąpić „Lewego” jest Joel Tshibamba, który w Arce Gdynia był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem.

Wśród drużyn, które z pewnością będą walczyć o złoto nie można zapomnieć o warszaskich ekipach. Zarówno Legia, jak i Polonia mają ochotę na to, by przywrócić świetlność swoim klubom. Największą niewiadomą wydaje się być ekipa z Konwiktorskiej, która z dużym budżetem chce być potęgą w naszym kraju. Świadczy o tam choćby sprowadzenie do Warszawy Euzebiusza Smolarka. Jest to z pewnością największe zaskoczenie tego roku na rodzimym rynku transferowym.

Jak zakończy się ten sezon? Moim zdaniem będzie to jeden z ciekawszych w ostatnich latach. Konkurencja wydaje się być dużo większa, niż choćby kilka lat temu, a drużyny coraz silniejsze. Nawet stadiony powoli zaczynają przypominać te, na które zasługują polscy kibice.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wniosek z mundialu - O wyższości piłkarskich drużyn narodowych nad wielonarodowymi.

Wniosek z mundialu - O wyższości piłkarskich drużyn narodowych nad wielonarodowymi.

Autorem artykułu jest Język Francuski Online



Hej, czy zauważyliście, że obydwie drużyny, które grały w finałach mistrzostw świata składały się z piłkarzy, którzy urodzili się w kraju, w którym grali. I hiszpańska drużyna składa się z Hiszpanów i holenderska drużyna składa się z Holendrów.

Hej, czy zauważyliście, że obydwie drużyny, które grały w finałach mistrzostw świata składały się z piłkarzy, którzy urodzili się w kraju, w którym grali. I hiszpańska drużyna składa się z Hiszpanów i holenderska drużyna składa się z Holendrów. W odróżnieniu od np.: przedstawicieli Niemiec, gdzie znajdą się i gracze urodzeni w Polsce, w Turcji, w Brazylii i z Ghany. Nie ma, co nawet wspominać o Francji, żenadzie mundialu. Niby zasada znajdź najlepszych na świecie i pozwól im grać w jednej drużynie, powinna zadziałać, Jednak jak widzimy po finałach tak nie jest. Jednolite pochodzenie zapewnia pierwsze i drugie miejsce na mundialu.

Z czego to wynika? Czy z tego, że Gracze mogli się wcześniej poznać, już jako młodzi piłkarze grali w jednej lidze, często w jednej drużynie? Grają w podobnym stylu, gdyż uczyli się od tych samych trenerów. Znają swój styl, wady i zalety kolegów z drużyny, gdyż wielokrotnie grali albo przeciwko sobie albo w jednym zespole.

Czy może z tego, że wszyscy znają dobrze swój język? Hiszpanie rozmawiali miedzy sobą w języku hiszpańskim. A Niemcy, co mieli wybrać Polski czy Turecki? Nawet nie chodzi mi o to, że nie rozumieli poleceń trenera, bo na takim poziomie pewnie każdy potrafi się porozumieć. Chodzi mi o coś więcej. Pewnie wiesz jak rozmawiasz z swoim kumplami, macie zestaw żartów, które tylko wy rozumiecie. Tak samo jest z narodowościami, pewne żarty są zrozumiałe dla ludzi, którzy urodzili się w Polsce. Na przykład cytaty z kultowych komedii polskich, Seksmisji czy z Misia czy kawały o politykach. Wspólna kultura ułatwia komunikacje, wiesz, że wszyscy nadają na tych samych falach, polepsza się atmosfera w szatni. A po wyczynach drużyny francuskiej, wszyscy wiemy jak ważna jest dobra atmosfera i klimat w drużynie.

A może po prostu wyjaśnienie to stare dobre słowo: patriotyzm. Jeśli piłkarz wie, że gra dla kraju, w którym się urodził, z którego pochodzą jego przodkowie, to jak bardziej się stara w porównaniu z grą dla kraju, którą traktuje po prostu jak praca. Równie dobrze mógłbyś grać dla Japonii jak dla Niemiec. Jak dobrze może grać w drużyna w której połowa graczy nie śpiewa hymnu.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Lechia zagra z Villarreal

Lechia zagra z Villarreal

Autorem artykułu jest Krzysztof Janik



Lechia Gdańsk zmierzy się w meczu sparingowym z Villarreal FC. Zespól ten występuje w hiszpańskiej Primera Division- lidze aktualnych mistrzów świata. Mecz rozegrany zostanie 31 lipca na stadionie przy ul. Traugutta 29 w Gdańsku.

Villarreal to jedna z czołowych drużyn hiszpańskiej Primera Division. Zespól z przedmieść Valencii nazywany „żółtą łodzią podwodną”, założony został w 1923 roku, jednak na awans do najwyższej klasy rozgrywkowej musiał czekać do sezonu 98/99, gdzie już w inauguracyjnym meczu zmierzył się z legendarnym Realem Madryt. Beniaminek jednak nie zdołał utrzymać się w lidze, jednak już rok później wrócił do niej na stałe. Od tego czasu zespól konkuruje z najlepszymi, a w sezonie 2004/05 Villarreal wywalczył 3 pozycję w lidze. Dało im to przepustkę do elitarnej Ligi Mistrzów, gdzie po dramatycznym meczu zostali wyeliminowani dopiero w półfinale przez Arsenal Londyn. Gdyby Argentyńczyk Riquelme trafił z rzutu karnego, „żółta łóż podwodna” awansowałaby do finału. Gwiazdami tej drużyny byli m. in. Juan Romana Riquelme i Diego Forlan, który niedawno został najlepszym piłkarzem Mundialu w RPA. W sezonie 2007/08 Villarreal wywalczyło wicemistrzostwo kraju, wyprzedzając samą Barcelonę.

Obecnie barwy Villareal reprezentują między innymi uczestnicy mundialu w RPA: mistrz świata Joan Capdevilla i Urugwajczyk Diego Godin jeden z najlepszych obrońców imprezy. Gwiazdami zespołu są także utytułowani Marcos Senna i Robert Pires.

Drużyna z Hiszpanii to kolejny obok Żalgirisu Wilno, Pogoni Szczecin i Warty Poznań rywal sparingowy Lechii Gdańsk. W umowie między klubami, jako jeden z warunków, zapisano, że w meczu mają zagrać pierwsze składy obydwu drużyn, więc kibice mogą spodziewać się wizyty największych gwiazd futbolu.

Mecz z Villarreal będzie cennym doświadczeniem dla piłkarzy, ale także dla kibiców, którzy nie często mogą oglądać na żywo drużyny tej klasy. Prezes Lechii Maciej Turnowiecki- liczy na to, ze 31 lipca przy ulicy Trauguuta zasiądzie komplet widzów, którzy obejrzą pasjonujące widowisko pomiędzy Lechią Gdańsk a Villarreal.

---

Grafika: flickr.com

KJ


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ich zabraknie w RPA

Ich zabraknie w RPA

Autorem artykułu jest macław



Wielkimi krokami zbliżają się mistrzostwa świata w piłce nożnej w RPA. Z każdym dniem los odbiera marzenia wielkim gwiazdą, które z powodów zdrowotnych (lecz nie tylko) nie wystąpią na mundialu.

Kontuzjowanemu Rio Ferdinandowi przyjdzie oglądać mundial z trybun. Obrońca Manchesteru United doznał kontuzji, która wykluczy go z afrykańskiego mundialu. Kapitan reprezentacji Anglii nabawił się kontuzji lewego kolana podczas końcowej fazy treningu po wślizgu jednego z kolegów. Rio jednak nie wróci od razu do ojczyzny, na pewno zostanie na sobotni mecz swoich kolegów ze Stanami Zjednoczonymi.

Kolejną nieobecną (?) osobą, która wzrastała do rangi największej gwiazdy tegorocznego mundialu jest Arjen Robben. Podczas towarzyskiego meczu Holandia – Węgry Arjen w 86 minucie źle stanął i doznał dość groźnie wyglądającej kontuzji. Po tym incydencie Robben natychmiast opuścił boisko i został przewieziony do szpitala. Jednak holender nie poddaje się i zapewnia wszystkich, że zrobi wszystko, żeby wystąpić na tym najważniejszym wydarzeniu futbolowym.

34-letni zawodnik AS Roma myślał o powrocie do kadry, po 4 letniej przerwie, niestety… Totti od dłuższego czasu jest krytykowany za brutalne kopnięcie z premedytacją Mario Balotelliego. Już wtedy pojawiły się głosy, że selekcjoner reprezentacji Włoch Marcello Lippi, który widział ten incydent na żywo z trybun, nie powoła Francesco Tottiego do swojej drużyny. Oprócz Tottiego nie został powołany jego kolega z drużyny Luka Toni.

Na pocieszenie zostaje fakt, że kolejne mistrzostwa już za 4 lata. Może włoskiemu gwiazdorowi się to już nie uda, ale pozostali miejmy nadzieje, że będą mieli przyjemność grać na kolejnym mundialu przeciwko reprezentantom Polski.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Maradona krytykuje sędziowanie na mundialu.

Maradona krytykuje sędziowanie na mundialu.

Autorem artykułu jest adi90



Trener reprezentacji Argentyny, dawniej słynny piłkarz, Diego Armando Maradona skrytykował na konferencji prasowej w Kapsztadzie pracę sędziów prowadzących spotkania mistrzostw świata w RPA.

Przypomnijmy, że Diego Armando Maradona (ur. w 1960) to były argentyński piłkarz, a obecnie trener piłkarski, nazywany także "El Diez" ("Dziesiątka") i "Pelusa" ("Puszek"). Jest uważany za jednego z najlepszych graczy w historii tego sportu, został wybrany najlepszym zawodnikiem XX wieku.

Od 2008 roku jest selekcjonerem seniorskiej reprezentacji Argentyny. Wywalczył z nią awans do Mistrzostwa Świata 2010 w RPA.

W swej ocenie Maradona odwołał się głównie do ćwierćfinałowego spotkania Hiszpania - Portugalia (1:0).

"To było skandaliczne sędziowanie, a bramka Davida Villi padła ze spalonego. Mój rodak Hector Baldassi nie powinien jej uznać. To był duży spalony, tak duży, jak te mistrzostwa świata" - powiedział Maradona.

"Znam Baldassiego doskonale, często rozmawiamy i mam o nim jak najlepsze zdanie. Nie wiem, co się teraz stało. Błędna była także jego decyzja o czerwonej kartce dla Portugalczyka Ricardo Costy - dodał argentyński selekcjoner.

Trener skierował także słowa krytyki pod adresem piłkarzy Niemiec, którzy - jego zdaniem - starają się wymuszać korzystne dla nich decyzje arbitrów.

...........................................................................................................................................................................

Więcej informacji ze świata sportu znajdziesz na http://sport.portalz.pl

...........................................................................................................................................................................

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Scolari znów poprowadzi Brazylię?

Scolari znów poprowadzi Brazylię?

Autorem artykułu jest adi90



Luiz Felipe Scolari ponownie szkoleniowcem reprezentacji Brazylii? Jest to całkiem prawdopodobne. Po słabym występie Canarinhos na mundialu i dotkliwej porażce z Holandią, z kadrą może pożegnać się obecny trener - Carlos Dunga. Kandydatem na jego miejsce jest właśnie Scolari.

Przegrana z Holandią w ćwierćfinale MŚ 2010 prawdopodobnie zakończy czteroletni angaż Dungi w kadrze Canarinhos. Brazylijska Federacja Piłkarska (CBF) nie zajęła jeszcze oficjalnego stanowiska w tej sprawie, ale niemal pewne jest, że obecny trener żegna się z posadą. Sam składa rezygnację z dalszego prowadzenia drużyny. Pośród kandydatów na jego miejsce wymienia się Luiza Felipe Scolariego, który z kadrą narodową zdobył mistrzostwo świata w 2002 roku.

62-letni szkoleniowiec rozstał się z uzbeckim klubem Bunyodkor Taszkient i 15 lipca ma oficjalnie związać się z rodzimym Palmeiras Sao Paulo.

Innym kandydatem jest Mano Menezes, który trenuje obecnie Corinthians.

Dunga ogłosił swoją rezygnację po przegranej z Holandią. Wraz z nim kadrę opuści jego asystent, Jorginho.

Więcej informacji ze świata sportu znajdziesz na http://sport.portalz.pl

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl